Niewątpliwie wojna w Ukrainie odmieniła rynek najmu w Polsce. Według najnowszych danych od początku jej wybuchu do naszego kraju przybyło 3,7 mln uchodźców, z czego pozostało ok. 2 mln. Specjaliści szacują, że ok. 30% może zdecydować o pozostaniu w naszym kraju na dłużej.
Już w pierwszych dniach wojny zaobserwowano dramatycznie kurczącą się ofertę mieszkań na wynajem. Szacuje się, iż na początku lutego było ich zaledwie 40-60 tys. Doszło więc do bezprecedensowej sytuacji, kiedy to ilość chętnych przewyższyła liczbę dostępnych na rynku lokali. W efekcie do wciąż aktualnych ofert ustawiły się kolejki zainteresowanych. Oczywiście część Ukraińców skorzystała z zakwaterowania oferowanego przez osoby prywatne, innym pomogli rodzina i znajomi mieszkający w Polsce, ale bez wątpienia dane wskazują, iż wraz z ich przyjazdem popyt na wynajem wzrósł do poziomu, jakiego nie zaobserwowano od bardzo wielu lat.
Najnowszy raport stworzony przez Expander i Rentier.io pokazuje, iż w okresie od 23 lutego do 23 kwietnia, w 16 największych miastach Polski liczba aktywnych ogłoszeń zmalała aż o 56%. Przed wybuchem wojny Gdańsk i Gdynia posiadały ponad trzykrotnie więcej ofert wynajmu niż obecnie. Są to miasta, które odnotowały największy spadek dostępnych lokali, bo aż o 69%. Mocno uszczupliła się także dostępność mieszkań na portalach ogłoszeniowych.
Tak nagły i wysoki popyt doprowadził do powstania praktyk niekorzystnych dla najemców. Znane są przypadki, gdy prywatni inwestorzy żądają podwójnych kaucji, prowizji czy dowodów wypłacalności. Boom ten jest także jednym z powodów znaczącego wzrostu cen na rynku najmu. W największych miastach zainteresowani muszą liczyć się z 30-50% podwyżkami stawek. Wynajem dwupokojowego mieszkania w stolicy to obecnie koszt 3 tys. zł miesięcznie. Nieznacznie mniej zapłacimy we Wrocławiu (2,8 tys. zł), w Poznaniu natomiast 2,5 tys. zł. W przeciwieństwie do liczby ofert ceny rosną.
Ciężko jest przewidzieć, jak będzie wyglądał rynek najmu w Polsce w najbliższych kilku miesiącach. Bez wątpienia bardzo dużo zależy od tego jak rozwinie się sytuacja w Ukrainie. Nawet jeśli dojdzie do zakończenia wojny, nie wiadomo czy i ilu Ukraińców zdecyduje się na powrót do ojczyzny, a tym samym ile mieszkań zostanie zwolnionych. Specjaliści obawiają się, iż masowa, długoterminowa migracja zza wschodniej granicy może przyczynić się do dalszego pogłębiania luki mieszkaniowej w Polsce, wynoszącej obecnie ok. 2 mln mieszkań. Pewne natomiast jest, że kryzys na rynku najmu może pogłębić się już na jesieni, wraz z rozpoczęciem roku akademickiego, kiedy to tegoroczni maturzyści wyruszą na poszukiwania lokum. Oczywiście do tego dochodzą bieżące problemy z inflacją, rosnącymi stopami procentowymi i malejącą zdolnością kredytową, powodujące konieczność rezygnowania przez zainteresowanych z zakupu własnego mieszkania i zwrócenia się w kierunku najmu. Będzie to kolejna grupa chętnych, próbująca odnaleźć się na i tak wysoce przeciążonym rodzimym rynku wynajmu.
Dodaj komentarz