Kolejne wprowadzane przez rząd obostrzenia, nazywane przez niektórych małym lockdownem, spowodowały, że na rynku nieruchomości ubyło najemców. Właściciele mieszkań nie mogą znaleźć lokatorów, których znaczną część o tej porze roku stanowili studenci.
Przejście na nauczanie zdalne na uczelniach oznacza dla wynajmujących problem ze znalezieniem najemców. Wielu studentów, wobec braku zajęć stacjonarnych, wyjechało bowiem do domów rodzinnych. Tym bardziej, że zamknięte są również lokale gastronomiczne, w których studenci lubią sobie dorabiać. Wobec braku pracy i zajęć na uczelniach najkorzystniejszym wyjściem dla wielu okazała się po prostu rezygnacja z najmu.
A to właśnie studenci stanowią liczną, a nawet najliczniejszą grupę najemców w miastach akademickich. Z danych przedstawionych przez serwis Morizon.pl wynika, że zainteresowanie ofertami najmu na największych rynkach znacznie spadło w ostatnich miesiącach. W sierpniu w stolicy o prawie 30 % w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku, a w Poznaniu o ponad 51%. W Łodzi spadek był jeszcze większy i wyniósł ponad 63%. Eksperci wskazują, że dane te potwierdzają załamanie koniunktury na rynku nieruchomości. Po ostatnich dobrych latach wielu inwestorów właśnie w nieruchomościach postanowiło lokować swój kapitał. Inwestycja taka była atrakcyjna ze względu na niskie koszty kredytów hipotecznych, wysoką stopę zwrotu, a także wysoki i staje rosnący popyt. Epidemia koronawirusa jednak mocno ten rynek zmieniła.
Obecnie podaż mieszkań jest znacznie większa niż popyt, a ceny najmu zaczęły spadać. Dla najemców jest to więc okazja, aby zmienić mieszkanie na większe i tańsze. Wynajmujący natomiast szukają sposobów wyjścia z tej sytuacji z jak najmniejszymi stratami. Już i tak wielu z nich zdecydowało się na zmianę systemu wynajmowania – z krótkoterminowego na długoterminowy. Pierwszy sprawdza się bowiem przy dużym ruchu turystycznym, a pandemia i związane z nią ograniczenia temu nie sprzyjają. Jednak pierwsze tygodnie jesieni pokazały również, że i wynajem długoterminowy obarczony jest ryzykiem. Szczególnie, gdy docelową grupą najemców są właśnie studenci.
Do tej pory to wynajmujący dyktowali warunki, a oferty najmu w najlepszych lokalizacjach znikały z serwisów ogłoszeniowych w ciągu kilku godzin. Obecnie to najemcy mogą przebierać w ofertach, a wynajmujący muszą być otwarci na negocjacje, inaczej mogą stracić szansę na jakikolwiek zarobek.
Obniżki zaczynają się od kilkunastu do nawet 30 procent, a ich wysokość zależy od lokalizacji, standardu i wielkości nieruchomości. Można się spodziewać, że w przypadku dłużej utrzymującego się niskiego popytu, będą one jeszcze większe.
Wynajmującym pozostaje zmiana modelu biznesowego i otwarcie się na inne grupy najemców, np. na pracowników zza wschodniej granicy, których w Polsce cały czas przybywa, nawet mimo pandemii. Dodatkowo mogą oni podnieść standard swoich lokali, żeby znaleźć uzasadnienie dla wyższej ceny najmu. Jednak należy pamiętać, że nie są to uniwersalne rozwiązania, które sprawdzą się w każdym przypadku. Przed podjęciem decyzji o zmianie charakteru najmu każdorazowo należy zbadać rynek, ustalić grupę potencjalnych odbiorców oferty, a także popyt na nieruchomości danego rodzaju.
Dodaj komentarz