Epidemia koronawirusa wpłynęła na rynek najmu, który musiał się dostosować do nowych warunków. Zakazu najmu na doby spowodował, że wynajmujący musieli zmienić swoje podejście do prowadzenia biznesu. Jednak stawki najmu cały czas pozostaję wyższe niż rata kredytu.
W kwietniu, gdy obowiązywał zakaz najmu długoterminowego, wielu wynajmujących, aby całkowicie nie stracić dochodów, decydowało się wynajmować swoje lokale na długi termin. Chętnych było jednak mniej niż normalnie, więc zmusiło ich to dodatkowo do obniżenia cen. Na zmniejszone zainteresowanie najmem, poza wstrzymaniem ruchu turystycznego, wpłynęło również przejście na tryb nauki i pracy zdalnej. Studenci wyjechali do rodzinnych domów, podobnie jak część osób pracujących na etatach, które w ten sposób mogły zaoszczędzić sporo na najmie.
Dane przedstawione w raporcie Expandera oraz Rentier.io wskazują, że w 11 na 15 badanych miast koszty najmu w kwietniu zmniejszyły się w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Mimo spadków, okazuje się, że najem nadal jest droższy niż rata kredytu hipotecznego. Różnica między wydatkami na najem a kredyt zmniejszyła się jednak z 26% do 20%.
Na spadki cen najmu miało wpływ między innymi nasycenie rynku nieruchomościami, które do tej pory były wynajmowane na krótki termin za pośrednictwem portali takich jak Airbnb czy Booking.com. Nieruchomości takie normalnie nie są dostępne na wynajem długoterminowy, co w połączeniu z odpływem najemców długoterminowych z miast spowodowało zmniejszenie zainteresowania mieszkaniami na wynajem. Spadki odnotowano w Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie, a także Częstochowie oraz w Białymstoku. Szczecin, Łódź i Sosnowiec to natomiast miasta, w których ceny najmu spadły w marcu, ale już w kwietniu powróciły do normy. W Gdyni spadków nie odnotowano w ogóle, przeciwnie, ceny cały czas rosły. Zmniejszenie stawek nie wpłynęło jednak na zmianę liderów na rynku. Najdroższe nadal pozostają Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Kraków i Gdynia, najmniej za wynajem zapłacimy w Białymstoku, Bydgoszczy, Częstochowie czy Toruniu.
Jak pokazują dane zebrane w raporcie, różnica między stawkami najmu a kosztami kredytu hipotecznego się zmniejszyła. Jednak na to, jak ta relacja będzie wyglądała w najbliższym czasie wpływ będzie miała nie tylko sytuacja na rynku najmu, ale również na rynku kredytów hipotecznych. A tu mimo trzykrotnego od początku pandemii obniżenia stóp procentowych, co przekłada się na niższe raty kredytów, banki zaostrzyły swoją politykę w zakresie wysokości wkładu własnego. Obecnie właściwie żaden bank nie przyjmuje wniosków z 10% wkładem własnym, a niezbędne minimum to 20% a nawet 30% wymaganej gotówki. To może przełożyć się na zmniejszenie ilości kupowanych mieszkań oraz wzrost popularności najmu długoterminowego.
Różnica między miesięcznym kosztem najmu a ratą kredytu najmniejsza jest w Toruniu, Białymstoku oraz w Gdańsku. Oznacza to, że w tych miastach podobne kwoty będziemy wydawać decydując się na najem lub kredyt, różnica między nimi wynosi 2-3%. Natomiast w Gdyni, Warszawie, Łodzi, Częstochowie, Lublinie, Wrocławiu, czy Katowicach, bardziej opłaca się kupić mieszkanie, ponieważ miesięczne oszczędności mogą być tu wymierne – od kilkunastu do kilkudziesięciu procent.
Dodaj komentarz