Wielkie zmiany na rynku najmu

0 63

Zespół Analiz Nieruchomości w Departamencie Analiz Ekonomicznych PKO BP w najnowszym „Pulsie Nieruchomości” nazwał obecną sytuację na polskim rynku mieszkaniowym bezprecedensową. Na przestrzeni zaledwie kilku tygodni zajęte zostały miliony lokali, a ceny najmu poszybowały w górę. Specjaliści nazywają to zjawisko „pozytywnym szokiem”, jednak wielu w topniejącej liczbie wolnych lokali dostrzega ryzyko niebezpiecznych spekulacji cenami i krachu. Czy rzeczywiście mamy się czego obawiać?

Stawki najmu rosną, liczba wolnych mieszkań spada

Sytuacja na Ukrainie mocno wpłynęła na polski rynek mieszkaniowy. Popyt jest wysoki także dzięki wzrostom stop procentowych. Jak zauważają osoby komentujące rynek, obecną stopa referencyjna jest na poziomie najwyższym od lutego 2013. Według analiz PKO BP aktualnie w wynajmie rynkowym w Polsce mamy 1,2 miliona mieszkań, co przekłada się na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych około 3,2 miliona osób. Co ważne, większość tych mieszkań jest obecnie wynajmowana. Eksperci są zdania, że wielu wynajmujących wycofało mieszkania z rynku, aby móc zaoferować je Ukraińcom. A także skorzystać z rządowego programu pomocy finansowej dla osób, które przyjmują uchodźców.

Napływ ludności ukraińskiej towarzyszył sytuacji, w której i tak spodziewano się wzrostu popytu. Było to związane z niższą dostępnością mieszkań na rynku oraz wzrostem stóp procentowych. Stopa referencyjna Narodowego Banku Polskiego wzrosła od października 2021 o aż 340 punktów bazowych — do poziomu 3,50%. Przełożyło się to na znaczny spadek zdolności kredytowej wielu obywateli.

W miastach takich jak Kraków, Wrocław, Gdańsk czy Lublin oferta mieszkaniowa skurczyła się o ponad 70%. Takich zmian nie da się wytłumaczyć wahaniami sezonowymi. Wraz z popytem znacząco wzrosły także stawki najmu. W dodatku w wielu miastach były to naprawdę gwałtowne skoki cen. Dotyczyło to zwłaszcza rynków o niższej płynności, czyli miast takich jak na przykład Kielce, Opole, Bydgoszcz czy Białystok. Doszło tam do wzrostów rzędu nawet 50% i więcej. Sytuacja ta miała miejsce szczególnie w przypadku mieszkań w budynkach z wielkiej płyty. W nowym budownictwie różnice między lutym a marcem doszły do nawet 30% – na przykład w Krakowie czy Wrocławiu.

Co czeka nas w przyszłości?

Zdaniem analityków obecna sytuacja jest przejściowa. Stawki prawdopodobnie spadną po wygaśnięciu rządowego programu wsparcia. Nie należy się jednak spodziewać powrotu do poziomu z roku 2021. Nie w sytuacji tak silnego napływu ludności z Ukrainy. Problem stanowią także wyższe niż wówczas stopy procentowe. Możliwe, że część ludności, która trafiła do naszego kraju, pozostanie tu także po wojnie. Takie decyzje w najbliższych kilku latach przełożą się na dodatkowe zapotrzebowanie mieszkaniowe na około 230 tysięcy lokali. To z kolei może być istotnym czynnikiem wpływającym pozytywnie na aktywność budownictwa w tym sektorze.

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany *